Besar Halimi – to nie sportowiec, to artysta!


Kosowianin był motorem napędowym w wygranym starciu Śląska Wrocław z Ruchem Chorzów

4 sierpnia 2025 Besar Halimi – to nie sportowiec, to artysta!
Michał Stawarz

W niedzielne popołudnie Śląsk Wrocław pokonał Ruch Chorzów 3:1, a ten mecz miał swojego bohatera. Był nim Besar Halimi, który rozegrał imponujące zawody i zasłużenie zebrał wiele pochwał pod swoim adresem. Nowy nabytek z Kosowa pokazał, że w tym sezonie może dać wiele drużynie i być kimś, na kim spokojnie można opierać grę ofensywną. Mecz z Ruchem miał jeszcze jedno ważne wydarzenie, a było nim wzruszające pożegnanie legendy Śląska Wrocław - Mariusza Pawelca.


Udostępnij na Udostępnij na

Kim jest i jak trafił do Śląska Wrocław Besar Halimi?

Besar Halimi urodził się we Frankfurcie nad Menem. Jego rodzice pochodzą z Kosowa. Piłkarskie szlify zbierał w akademiach Eintrachtu Frankfurt, SV Darmstadt 98 i 1. FC Nürnberg. W 2015 roku został zawodnikiem FSV Mainz, ale nie zadebiutował w barwach tego klubu. Rzucany był po wypożyczeniach, gdzie za trzecim podejściem trafił do duńskiego Brøndby IF. Okazało się to strzałem w dziesiątkę. W niebiesko-żółtych barwach wystąpił w 63 spotkaniach strzelając 12 bramek i notując 10 asyst. Duńczycy zdecydowali się na wykup, ale nie zagrzał on tam zbyt długo miejsca. Po niespełna dwóch latach Kosowianin powrócił z Danii do Niemiec, gdzie na jego zatrudnienie zdecydował się SV Sandhausen. Nie notował już tam aż tak dobrych liczb jak w Danii i od tamtego momentu kariera znacząco wyhamowała. Tułał się później głównie po drugim i trzecim poziomie rozgrywkowym w Niemczech. Finalnie latem 2025 roku trafił do Wrocławia, podpisując roczną umowę z opcją jej przedłużenia o kolejny rok.

Początek w Śląsku burzliwy jak aura za oknem

W zielono-biało-czerwonych barwach debiutował w starciu z Wieczystą Kraków. Był to przyzwoity występ. Widać było już od pierwszego kontaktu z piłką, że jest to zawodnik z niebanalną techniką użytkową. W oczy rzucała się chęć grania piłką, choć Wieczysta w tym spotkaniu była agresywna, bardziej zdeterminowana. Beniaminek nie pozwolił na rozwinięcie skrzydeł Halimiemu i całemu zespołowi. Drugim jego meczem było starcie ze Stalą Rzeszów. W pierwszych 30 minutach był całkiem aktywny, wchodził w pojedynki, szukał dryblingu, podawał na przyzwoitym poziomie. Wszystko wskazywało na to, że idzie to w dobrą stronę – zwycięską. Tymczasem inny plan na to jednak miał jego kolega Marko Dijaković. Sfaulował wychodzącego sam na sam zawodnika rzeszowian osłabiając swój zespół już w pierwszej połowie. Pech chciał, że to właśnie Halimiego poświęcił Ante Simundza wprowadzając na plac boju Mariusza Malca. Raczej nie pomogło to drużynie w zdobyciu trzech punktów, co przełożyło się na zaskakująco słaby początek w niezbyt wymagającym kalendarzu.

Rozruszał się aż miło!

Do kolejnego starcia z Ruchem Chorzów, Besar Halimi i spółka przystępowali z malutkim nożykiem na gardle. Nie mogli sobie Wojskowi” pozwolić na kolejną stratę punktów, gdyż znacząco by to utrudniło cel, jakim jest szybki powrót do ekstraklasy. Po pierwszej kolejce, trener Cecherz na pomeczowej konferencji przyznał, że Śląsk, mimo że grał u siebie, nie stosował aż tak agresywnego pressingu, co nas nieco zaskoczyło […]„. Jak widać podrażniło to kapelę słoweńskiego trenera.

Po siedmiu minutach na zegarze było bowiem 2:0 dla Śląska. Duży udział przy obu bramkach miał Halimi. Najpierw rozegrał dwójkowo akcję z Piotrem Samcem-Talarem, a ten zagrał do Yehora Sharabury. Ukrainiec pewnym strzałem pod poprzeczkę pokonał golkipera. Zwłaszcza przy drugiej bramce poczuć mogliśmy pierwiastek magii 30-latka. Rozpędzony Llinares podał z wyjściem na pozycję, a Halimi odegrał do niego pięknym lobem. Hiszpan zgrał klatką do Banaszaka, który delikatnym strzałem wpisał się na listę strzelców. Chorzowianie od straty dwóch bramek byli w zasadzie bezproduktywni i bez pomysłu na sforsowanie defensywy Śląska. Pierwszą, a w zasadzie jedyną okazję wypracowali sobie z kontrataku. Lewym skrzydłem przez dobre 70 metrów ruszył Piotr Ceglarz, zwodem nabrał dwóch graczy Śląska i zagrał do Denisa Ventury. Słowak trochę szczęśliwie, prawie na wślizgu wykończył akcję i wlał nadzieję w serca sympatyków Ruchu.

Kiedy wydawało się, że to koniec połowy, Halimi zaczął pokaz magii…

… wziął magiczną różdżkę, konkretniej swoją lewą nogę i zaczął prawdziwe czary. W doliczonym już czasie pierwszej połowy, w podobny sposób do akcji na 2:0 posłał prawdziwe ciasteczko do Przemysława Banaszaka, dobrze wychodzącego na wolne pole. 28-latek spokojnie przyjął sobie kierunkowo piłkę i pewnym mocnym strzałem drugi już raz pokonał Jakuba Bieleckiego. Należy pamiętać i wyróżnić dobre zawody Polaka. Prawdę powiedziawszy wraz z Kosowianinem stworzył SuperDuo kończąc mecz z dubletem. Ewidentnie widać u tej dwójki bardzo dobre zrozumienie. Przemysław Banaszak jest dość mobilnym i silnym zawodnikiem, zupełnie innym niż Damian Warchoł. Jest to typowy egzekutor, szukający gry na 2-3 kontakty, nie kalkulujący zbyt wiele, grający prosto i skutecznie. Cała drużyna faktycznie może skorzystać na wzajemnej współpracy Banaszaka z Halimim. Pod warunkiem, że reszta kolegów równać będzie do formy wspomnianej dwójki.


Dopisując trzy oczka na swoim koncie, Śląsk Wrocław awansował na 9. miejsce tracąc dwa punkty do miejsc barażowych. Na pewno taki wynik i taka gra budzą pewien optymizm. Jasne jest, że nie można tracić zbyt dużo od początku do czołówki i oby ten mecz był początkiem czegoś dobrego w rundzie jesiennej.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze